Flip, axel, piruet, spin… brzmi to dość zagadkowo dla laika
Ale nie dla dwunastoosobowej drużyny (a właściwie czternastoosobowej - bo z nami „szaleli” pani Iza i pan Janusz) amatorów lodowego szaleństwa ! Mimo że niektórzy z nas łyżwy mieli na nogach po raz pierwszy (albo pierwszy raz od 30 lat ) - dawali radę niemal jak zawodowcy
Ale nie tylko lodowisko było atrakcją dzisiejszego wyjazdu
Zaraz po szaleńczej jeździe w lubelskiej Icemanii czekał na nas relaks i zabawa w aquaparku. Tu też pokazaliśmy, że pierwszorzędni z nas pływacy.
Jednym z punktów programu naszego wyjazdu były rozmowy z przedstawicielami ciekawych zawodów. O swojej pracy opowiedziała nam pani konduktor (nota bene podczas przymusowego postoju pociągu ). A podczas pobytu w pływalni poznaliśmy obowiązki ratownika wodnego.
PS Wszystko zaczęło się w Kraśniku od szaleńczego biegu do odjeżdżającego pociągu . A skończyło … szaleńczą pogonią za odjeżdżającym pociągiem na dworcu w Lublinie.